Miało być inaczej. Miałam zniknąć na kilka miesięcy, żeby odbyć ta swoja podróż życia, zapisaną w specjalnym zeszycie już od wielu lat. Już nawet nie pamiętam kiedy po raz pierwszy na to wpadłam aby ruszyć w nieznane i dogonić wiatr. Juz nawet nie pamiętam skąd mi się wzięła ta tęsknota do włóczęgostwa.
I zaczynam rozmyślać, a jednak wiem kiedy to było , miałam 15 lat kiedy po raz pierwszy w Tatrach, gdzieś na jakimś szczycie poczułam tą woń potęgi, nieskończoną przestrzeń i po raz pierwszy zasmakowałam absolutnej i bezwarunkowej wolności jaka ofiarują góry. I to wtedy właśnie po raz pierwszy zakiełkował mi w głowie ten szalony pomysł wyprawy w nieznane. Kilka lat później został on wpisany na moja listę marzeń. Przez lata został dopieszczony, dopisane zostały punkty i miejsca. I tylko czekałam na właściwy moment, w którym po prostu zniknę na kilka miesięcy i wypełni się ta moja upragniona, utęskniona i wymarzona podróż w nieznane. Jednak nie będzie tak jak planowałam do tej pory. Jakos tak ostatnio nic się nie układa tak jak planowałam, wszystko się dzieje własnym torem, jakby poza moja kontrola. Przecież, wszystko jest inaczej niż miało być, wiec podróż mojego życia tez potoczy się inaczej. Nie zniknę na kilka miesięcy, bo nie ma takiej możliwości na razie. Ale przecież mogę znikać od czasu do czasu na kilka dni i odbyć ta moja wędrówkę kawałek po kawałku. Już nie mogę dłużej tego odwlekać i czekać na właściwy moment, już nie usiedzę dłużej bez planowania, już nie da się żyć nie włócząc się. Wiec moja wędrówka zaczyna się już na wiosnę. Na rozgrzewkę będzie w miarę delikatnie piękna Walia, bo czy jest coś lepszego niż zachłysnąć się duchem przygody na szczycie i poczuć adrenalinę we krwi. Kolejny etap to piękne hiszpańskie cuda świata Andaluzji i najwyższy szczyt w Pirenejach - Pico de Aneto. I jak myślę o tej górze - mojej imienniczce - to przypominam sobie, ze kilka lat temu kupiłam raki na buty. Wyciągam je, obracam w dłoniach i wprost czuje jak się palą aby zatopić swoje kolce w pirenejskim lodowcu. Bo czyż moze być lepsze uczucie na tym świecie niż stąpać po prawdziwym lodowcu? Czyż moze być coś lepszego na tym świecie niż wędrować przez świat ramie w ramie z wszystkowiedzącym wiatrem i oddychać mroźnym powietrzem nas szczycie lodowca? Następny przystanek to włoskie dolomity i Via Ferrato, czyli żelazne drogi, prowadzące przy pionowych ścianach skal. To jest dopiero przygoda, przytulic się do skały, zawisnąć nad przepaścią, zachłysnąć się wolnością, poczuć dzikość i potęgę natury i słyszeć w uszach jedynie łomot własnego serca. Zaufać całemu wszechświatowi i oddychać tym samym powietrzem co ogromna, pionowa ściana skalna. Zaciągnąć się zapachem przygody i pozwolić swojej buntowniczej naturze zawalczyć o spełnienie marzeń,bo jeśli chodzi o wyprawę mojego życia to nie idę na kompromisy, nie ma używania wyciągów liniowych, nie zadowolę się podnóżem góry lub tylko polową wyprawy. Usatysfakcjonuje mnie tylko szczyt, zdobyty na własnych nogach Będę szczęśliwa tylko wtedy gdy poczuje adrenalinę we krwi, ból w mięśniach, mroźne powietrze na szczycie, zobaczę ciemności jaskini i poczuje ta dziką, potężną fale bezwarunkowej wolności. I ogarnie mnie nieskończone i niewiarygodnie niesamowite poczucie zdobywcy i wojownika, który pójdzie na koniec świata za swoimi marzeniami. Zapierająca dech w piersiach przestrzeń i nieopisane piękno to są zjawiska których możemy doświadczyć tylko stojąc na brzegu skały, gdy pod nogami rozciąga się przepaść tak wielka, ze nie widać jej dna. I tego uczucia nie zrozumie nikt kto tam nie był, nie zrozumie nikt kto nie spojrzał czeluściom w twarz. Potęga gór to narkotyk, który uzależnia, już za pierwszym razem i jeśli raz spróbowałeś nie da się od tego uchronić, na pewno wrócisz po więcej. Niestety natura to bezwzględny dealer, którego celem jest pozyskać jak najwięcej wiernych klientów, którzy powrócą w to piękne lecz czasem niebezpieczne miejsce. I zawsze wracamy bo góry mają w sobie to coś co sprawia, ze czujemy się bliżej nieba i moze dlatego właśnie jest nam tak cudownie na szczycie. A wiec będzie inaczej, będzie to wędrówka w odcinkach bo już nie da się tego odkładać na później, już nie da się czekać na właściwy moment. Już czas zaplanować pierwszy etap i ruszyć w drogę, ramie w ramie z wiatrem. Już czas zajrzeć w ciemne zakamarki jaskiń, przysiąść na kamieniu z kozicą, stawiać chwiejne kroki na lodowcu i zachłysnąć się niewiarygodnym pięknem cudów natury, jakże często niedocenionej przez ludzkość. I inspirować się potęgą przestrzeni i szeptem rozmawiać o ważnych sprawach z promieniami słońca, nawąchać się zapachu odwagi, determinacji i pochylić pokornie czoła przed wielkością i niesamowitością tych genialnych miejsc na mojej wędrownej liście. I ta wędrówka nie jest tylko moja egoistyczna potrzeba niebanalnych przygód. Jest w niej o wiele głębszy sens, który jest milion razy ważniejszy od mojej tęsknoty do włóczęgostwa, ale o tym napisze innym razem. A teraz już czas zaplanować podbój tego świata natury i z odwaga lwa walczyć o swoje marzenia. Już czas tworzyć, opowiadać, podróżować, poszukiwać nowych inspiracji i być inspiracja dla innych. Już czas puścić wszystkie hamulce i ruszyć w nieznane z ufnością dziecka. Już nie da się inaczej... Byle do wiosny... P.S. Kolejne etapy wędrówki nastąpią wkrótce. Pozdrawiam Aneta
0 Comments
Dziwne to jest jak niby nic się nie zmieniło a jednak wszystko jest inne.
Czasami za wszelka cenę chcemy zmienić w naszym życiu wszystko co nas otacza i koncentrujemy się na zmianach zewnętrznych niedoceniając tego co mamy, nie widząc, ze przez lata wypracowaliśmy sobie szacunek, zaufanie i ze o nic właściwie już nie musimy walczyć bo bez wahania przystają na nasze warunki. I nawet się nie trzeba za bardzo starać bo wszystko się dzieje samo. A wiec czemu czasem nie doceniamy tego co mamy? Dlaczego nie dostrzegamy swoich własnych wartości ? Czyż to nie prawda, ze najbardziej surowi jesteśmy dla nas samych? Dlaczego tak jest, ze nasze chore ambicje i wyobrażenia przesłaniają nam ten dar, który leży u naszych stóp a my chcemy od tego uciec bo myślimy, ze wszystko inne jest lepsze. Czyż to nieprawda, ze zawsze najbardziej nas pociąga to czego nie mamy? A być może to co leży u naszych stóp wcale nie jest złe i być może jest to dar, który ofiaruje nam czas i środki na dalszy rozwój i robienie tego co dla nas najważniejsze. I w końcu zauważamy, ze te najważniejsze zmiany wcale nie zaszły na zewnątrz, ze to co się zmieniło dookoła się nie liczy. Te najważniejsze i najbardziej znaczące zmiany zaszły w nas i to na nich powinniśmy się skupić. Czasami robiąc cos co uważaliśmy za nie ważne, mało znaczące i bez sensu dla kogoś okazuje się najważniejszą rzeczą na świecie. Ktoś obdarza nas wielkim szacunkiem i zaufaniem a my się dziwimy, bo dla nas to nic wielkiego, a przecież my chcemy być kimś ważnym, wielkim, dobrym i dostrzeżonym. A być może nie zauważamy, ze inni już nas tak widza i być może wcale nie musimy już zmieniać tego co na zewnątrz. Być może jesteśmy właściwą osobą na właściwym miejscu i dlatego nie musimy się wcale nawet wysilać, być może służy to naszej kreatywności, wyobraźni i zaspokaja nasza potrzebę bycia bliżej natury, daje czas na rozmyślania, obserwacje i inspirowania się rożnymi mało znaczącymi rzeczami, które dla kogoś mogą być najważniejsze na świecie. Od niedawna podejmuje decyzje w sposób nielogiczny, trochę bezsensowny i dziwny. Tak było tez tym razem. Jak zwykle przyszło samo, lecz tym razem postanowiłam nie odrzucać bez rozważenia. I wystarczyła jedna rozmowa, która dała mi tak wiele do myślenia. Podczas tej jednej rozmowy dowiedziałam się, ze być może jestem jedną z niewielu osób, które są w stanie coś zmienić, pomóc i podarować tak niewiele a jednocześnie zrobić tak ogromnie dużo. Myśli mi się kotłowały w głowie i powędrowały one do mojego najnowszego zakupu leżącego na dnie torebki. Odeszłam na bok, w cichy kącik. Zadałam pytanie - odpowiedz: zwycięstwo. No dobrze, załóżmy, ze się zgodzę, zadaje następne pytanie - odpowiedz: zwycięstwo, zadaje kolejne – odpowiedz: zwycięstwo. Myślę sobie: Zacięło się czy co? Logika zaczyna się buntować: a wiec, po co Ci to wszystko było, to jest bez sensu, nie ma przyszłości i jest zupełnie nielogiczne. Odpowiadam: już raz dostałam nauczkę za próbę bycia logiczną, a wiec chyba czas dać szanse aniołom, chociaż dotyczy to zupełnie innej sprawy. I wracam do domu i pomimo, ze to nic ważnego, nic wielkiego i nic znaczącego to jednak wiem, ze dla kogoś to najważniejsza rzecz na świecie a zawierzyli ja właśnie mnie. Po powrocie do domu, mam kolejne spotkanie z moją Artystyczną Duszą i nagle odkrywam, ze zaczynam widzieć dokąd zmierzam i ze wcale nie zmarnowałam tych ostatnich kilku lat na rzeczy nie ważne. Dostrzegam, ze wszystko zmierzało właśnie do tego miejsca, które zaczynam widzieć jak przez mglę ale jednak widzę. Może to już tak jest że każdy z nas jest jak ten kawałek układanki o nierównych brzegach, który pasuje tylko w jedno miejsce w swojej układance. I każdy z tych kawałków jest tak samo ważny, nawet jeśli jest to tylko kawałek czarnego asfaltu? Bo bez tego jednego kawałka całość nie istnieje. Być może czasem jest tak, ze zgubiliśmy się i poszukujemy naszego obrazka, naszej bajki i choćby nie wiem jak próbujemy się gdzieś wcisnąć to jednak nigdzie nie pasujemy, jeśli to nie nasza bajka. I właśnie podczas tego kolejnego twórczego spotkania jak przez mglę zaczęłam dostrzegać moje miejsce na ziemi, które kształtem przypomina moje wystrzępione brzegi i jest duża szansa, ze to moja układanka, do której będę idealnie pasować. I już rozumiem, ze to co przyszło, to dar, który ofiaruje mi czas, akceptacje, inspiracje i środki na to co jest naprawdę ważne. A jeśli znajdzie się ktoś, komu się to nie podoba to może przestać mnie znać lub obrazić się na dobre. A wiec może najważniejsze zmiany to te niewidoczne, może to od nich powinniśmy zacząć, gdy poszukujemy swojego miejsca na ziemi ? I znów kotłują mi się w głowie dziesiątki nowych pytań, bo przecież niby nic się nie zmieniło a wszystko jest inne. Pozdrawiam Aneta W obecnych czasach żyjemy w pospiechu, goniąc za kariera, pieniędzmi bądź tez lepszym jutrem. W pracy, w domu, w szkole, u znajomych, na imprezie staramy się dopasować, spełniając oczekiwania społeczeństwa i jakże często zapominamy o naszych własnych wartościach i marzeniach. Bywa tak, ze zaczynamy się w tym wszystkim gubić i być moze obieramy drogę narzuconą nam przez społeczeństwo lub bliskich. Byc moze droga ta jest dla nas mecząca, przykra lub wręcz bolesna i nadchodzi taki moment, ze mamy dość, ze chcemy zmian. I wtedy właśnie zaczynamy szukać kogoś kto pomógłby nam się w tym wszystkim odnaleźć i dać jakieś sensowne wskazówki, jakieś znaki, które nakierują nas na właściwą drogę, na której znajdziemy to co jest dla nas naprawdę ważne.
I coraz częściej zaczynamy rozważać wizytę u wróżki . I być może podchodzimy do tarota i wróżb sceptycznie i z dużym dystansem to jednak możliwość wzięcia udziału w seansie wróżebnym w jakiś dziwny sposób wzbudza nasze zainteresowanie i zaciekawienie. W końcu właśnie ta ciekawość zwycięża i umawiamy się na nasz pierwszy wróżebny seans, trochę się obawiając, bo przecież nie wiemy co nas tam spotka, co usłyszymy i jak to będzie. Czasami ktoś nam wspomniał o jakiejś wróżce i być może wiemy jak to wygląda. A jak wyobrażamy sobie wizytę u wróżki, jeśli nigdy nie korzystaliśmy z takich usług? Otóż, idziemy z dusza na ramieniu wyobrażając sobie, ze adres którego szukamy to może być czarny szałas pośrodku opuszczonego cmentarzyska, nad którym latają nietoperze. A w tym szałasie spodziewamy się rozczochranej wiedzmy na miotle, bądź cyganki z czarnym kotem na ramieniu i wielkimi, włochatymi pająkami tkającymi pajęczyny po kątach. I być może zaczynamy się obawiać czy aby nie zostaniemy tam zamienieni w żabę, nietoperza lub inne mroczne stworzenie? Bez obaw, dzisiaj namaluje inny obraz wróżki, a właściwie wróża. No właśnie, bo odnajdując adres okazuje się, ze to zwykły dom w spokojnej dzielnicy. Pukamy do drzwi tego domu i ku naszemu zdziwieniu zamiast rozczochranej czarownicy na miotle lub cyganki z czarnym kotem na ramieniu, staje w nich nasz drogi tarocista - zwykły, sympatyczny, młody chłopak w dżinsach i luźnej koszulce. Trochę zaskoczeni i zbici z tropu wchodzimy do środka wciąż doszukując się pająków, nietoperzy, czarodziejskiej kuli lub chociażby czarnego kota. Ku naszemu zdziwieniu nic z tych rzeczy tam nie znajdziemy. Tarocista zaprasza nas za tajemniczą zasłonę, za którą kryje się mały, urokliwy gabinet, w którym pachnie kadzidełkiem o woni drzewa sandałowego, fiołków bądź tez lawendy, gdzieś w tle słychać cichutką , spokojną muzykę a na półkach widzimy dziesiątki przeróżnych talii kart. Miejsce to jest tak intrygujące i czarodziejskie, ze z początku możemy się czuć trochę nieswojo i ogarnia nas strach, bo już zaczynamy odczuwać, ze nie będzie to takie zwykle odczytanie kart tarota. I napotykamy przenikliwe oczy tarocisty, który z uśmiechem na twarzy zaczyna studiować nasze oczy i czasami mamy wrażenie, ze zamiast na nas patrzy się gdzieś tam głęboko w nasza duszę , próbując dojrzeć po co tak naprawdę zjawiliśmy się u niego. Jest to moment w którym nie za bardzo wiadomo co ze sobą zrobić, lecz już w następnej sekundzie pochłania nas ciekawość i fascynacja tą chwila. A tarocista dopiero się rozkręca stwarzając ta milą, przyjazną, pełną spokoju i ciepła atmosferę, w której znika wszelkie napięcie, niepewność i obawy, które być moze odczuwaliśmy na początku. I już podczas pierwszego tasowania zauważamy, ze dzieje się coś nadzwyczajnego, czego jeszcze nigdy nie mieliśmy okazji doświadczyć. Otóż ten mały, urokliwy gabinet zamienia się we wszędobylski wehikuł czasu, którym kieruje nasz sympatyczny tarocista i zabiera on nas w astralną, miedzy galaktyczną podroż po naszym życiu. Z prędkością światła przemieszczamy się w rożne etapy naszego życia. Czasami zatrzymujemy się gdzieś, zawieszeni w kosmicznej czasoprzestrzeni naszego istnienia i przyglądamy się wspólnie jakiejś zaistniałej sytuacji, konsekwencjom wynikającym z niej, bądź po prostu możliwym rozwiązaniom. Nasz wróż patrząc się nam w oczy opowiada, wyjaśnia i cierpliwie czeka na naszą gotowość do współpracy, bo on jakimś dziwnym trafem wie czego nam najbardziej trzeba i co nam w duszy gra. On rozumie jaka to frajda sterować taką magiczną maszyną jaką jest wehikuł a więc czasem oddaje nam stery i pozwala nam przejąc kontrole, a on skupiony słucha, przygląda się i wciąga nas tymi przenikliwymi oczami w świat pełen czarów, zrozumienia i zaufania, gdzie dostrzegamy, ze przecież nasze marzenia, tęsknoty i ta droga której szukamy jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy tylko zrobić jakiś krok w tym kierunku, tupnąć nogą lub po prostu zawrócić. I nagle okazuje się, ze wszystko zależy od nas. Powiem coś więcej, na czas naszej wybornej i fascynującej podroży wehikułem czasu tarocista jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki staje się naszym najlepszym przyjacielem, upragnionym bratem, partnerem w podroży a czasem jeżeli wychodzą typowo kobiece tematy staje się on naszą przyjaciółką od serca, bo o pewnych sprawach trudno rozmawiać z płcią przeciwną. Lecz w tej kosmicznej maszynie, którą nie dysponuje nikt inny w całym wszechświecie panuje jakaś taka zjawiskowa i magiczna atmosfera, przepełniona baśniowym, lśniącym dobrocią pyłkiem, w której znikają różnice płci, bo tam można poruszyć każdy temat nie obawiając się, ze zostaniemy wyśmiani, zignorowani lub niesprawiedliwie ocenieni. Fakt, być moze tarocista nas czymś czasem wkurza, zagra nam nawet na nerwach, ale czyż nie jest prawdą, że najczęściej denerwują nas rzeczy, które najbardziej nas gryzą i bolą ? A on będzie drążył ten jedyny temat, ukryty głęboko w piętach naszej duszy. A przecież to moze być ten temat, który wyciągnięty z ciemnych, piętowych zakamarków naszej duszy odkryje przed nami drogę do szczęścia, która wcześniej była dla nas niewidoczna. I kiedy tak podróżujemy zawieszeni w tej kosmicznej czasoprzestrzeni, zauważamy, ze czas tam nie istnieje, nikt nam go nie wylicza i nie wypomina. Jest to niezwykle rzadko spotykane zjawisko w dzisiejszym pędzącym w pospiechu świecie. Jesteśmy tylko my i ten niezwykły tarocista, który nie odrywa swoich czarodziejskich oczu od naszej duszy, która prędzej czy później przestaje się ukrywać i pozwala sobie zajrzeć w pięty. Nasza nadzwyczajna wyprawa kończy się sama, jakoś tak naturalnie i opuszczamy wehikuł czasu wychodząc zza mistycznej zasłony, która lekkością przypomina anielskie włosy. I jest nam jakoś inaczej, tak wiele się o sobie dowiedzieliśmy, a w dłoni trzymamy mapę do szczęścia, którą dostaliśmy opuszczając tą kosmiczną maszynę. Czy skorzystamy z tej mapy ? To już jest nasz wybór. I tutaj następuje mój ulubiony moment w którym pada to słowo na które czekałam przez cala wyprawę "Działaj !" A być może okaże się, ze trzeba bardzo niewiele aby odszukać ta nasza najważniejszą drogę z której kiedyś zboczyliśmy. A dla odważnych i zainteresowanych magiczną wyprawą wehikułem czasu daje link http://tarocistalondyn.co.uk/ Pozdrawiam Aneta Czasami szukamy jakiegoś oryginalnego upominku dla bliskiej naszemu sercu osoby i chcemy żeby był to upominek oryginalny, wyrażający nasza sympatie, przyjaźń, wdzięczność lub po prostu pamieć. Szukamy czegoś osobistego co by odzwierciedlało osobowość, styl bycia lub pasje tej osoby. Odwiedzamy dziesiątki sklepów lub szukamy on-line, lecz czy upominek produkowany masowo moze być jedyny w swoim rodzaju?
A być moze nie wiemy, ze jest ktoś kto spełni nasze oczekiwania, ktoś kto podaruje nam dokładnie to czego szukamy. Byc moze mijamy ta osobę na ulicy i nie zdajemy sobie sprawy z jej talentu, kreatywności i pomysłowości. A przecież jest taka osoba, która na co dzień zajmuje się numerkami, o inteligencji powyżej przeciętnej, a matematyka to jej mocna strona i pewnie wchodząc do jej domu spodziewalibyśmy się zobaczyć na polkach liczydła i wiszący na ścianie wzór Pitagorasa. No cóż, zawiedlibyśmy się niemiłosiernie, bo zamiast liczydeł zobaczylibyśmy zestaw do rzeźbienia, a w ramce na ścianie, Pitagorasa wyparł własnoręcznie wykonany obraz. Jest to mieszkanie jedynej w swoim rodzaju i wielce utalentowanej rzeźbiarki, która w swojej pracy kieruje się intuicja, wykazuje się niebanalnym humorem i pomysłowością a także ma niepowtarzalne poczucie piękna. Pewnie zapytacie, jakież to dzieła powstają z jej rąk ? Już opowiadam. A wiec rzeźbiarka tworzy figurki z modeliny na podobieństwo odbiorcy. Wystarczy wysłać rzeźbiarce zdjęcie osoby dla której ma być ten prezent i kilka slow o tej osobie, co lubi, o czym marzy, jakie są jej pasje bądź doświadczenia i resztę pozostawić już w sprawnych rekach rzeźbiarki. Rzeźbiarka kształtując postać osoby umiejętnie i precyzyjnie przeniesie rysy twarzy osoby na zdjęciu na swoja figurkę. Drobnym cieniutkim tarnikiem rzeźbiarskim mistrzowsko zaznaczy dołeczki w policzkach lub naniesie cieniutka pajęczynkę kurzych łapek wokół oczu, które często pojawiają się przy radosnym uśmiechu. Rzeźbiarka ma jednak nieomylne wyczucie taktu, a wiec jeśli upominek jest przeznaczony dla ukochanej babci lub dziadka to artystka wykaże się bystrością umysłu. W związku z tym wygładzi kilka zmarszczek sprawiając, ze figurka starszej osoby będzie odzwierciedlać młodzieńczą i pełną energii dusze tejże osoby, sprawiając jednocześnie, ze nasza ukochana babcia poczuje się młodszą, piękniejszą i będzie niezmiernie wdzięczna za te gładkie policzki. A wiec nie jest to taka zwykła figurka. Jest to rzeźba z indywidualnym przesłaniem, przekazuje ona wiadomość którą nasza ukochana osoba chce lub potrzebuje usłyszeć. Bo któraż babcia nie chciałaby być postrzegana bez tej siateczki zmarszczek na policzkach? Ale to nie koniec, niezwykła przenikliwość, niesamowita wyobraźnia, wrażliwość i ogromny dar artystki do odczytywania marzeń i pragnień innych sprawiają, ze każda figurka staje się prawdziwym i niepowtarzalnym dziełem sztuki, które ma dusze, serce i przemawia do odbiorcy najczystszymi i najgłębszymi uczuciami, sprytnie wkomponowanymi w modelinę. Rzeźbiarka to wielka miłośniczka sztuki. A wiec czy jest gdziekolwiek bardziej odpowiednia osoba do wykonania tak osobistego prezentu? Przecież ugniatając modelinę artystka jest całkowicie pochłonięta przez swoja pasje i dlatego własnie lepi te figurki z największą dokładnością, troskliwymi dłońmi dopieszczając każdy najdrobniejszy szczegół do perfekcji. I można być pewnym, ze domiesza do materiału dawkę miłości, kropelkę sympatii, oprószy to wszystko ogromem wdzięczności sprawiając, ze figurka ta wywoła w odbiorcy niezapomniane doznania i wzruszy do łez jednocześnie wywołując uśmiech od ucha do ucha. Artystka z największą precyzją i znawstwem namaluje błysk w oczach, w których odbiorca zobaczy kosmos a w nim dostrzeże tajemnice swojej duszy. Własnoręcznie uplecione włosy będą wyglądały jakby powiewały na wietrze, a ręcznie skręcone loczki, kosmyk po kosmyku będą artystycznie plątały się na głowie modelinowej rzeźby, bo artystka nie idzie na skróty. Ona rzeźbiąc ofiaruje cały swój talent i wiedzę osiągając mistrzostwo w kunszcie rzeźbiarskim. Rzeźbiarka nie skupia się tylko na cechach zewnętrznych ale jej dzieła odzwierciedlają osobowość, talenty, pasje i marzenia odbiorcy, jednocześnie wykazując się poczuciem humoru i błyskotliwością umysłu. A wiec jeśli jesteś zapalonym miłośnikiem aktywnego spędzania wolnego czasu, lubiącym czekoladę licz się z tym, ze możesz być ulepiony z ciężarkami, które przypominają słoiczki z nutella. Jeśli kochasz podróżować to być moze artystka posadzi Cie na globusie lub włoży Ci mapę do reki. Jeśli masz sentyment do Rzymu to być moze ulepi Cie na Colosseum, jeśli kochasz naturę to być moze zostaniesz posadzony na drzewie. Tutaj jej pomysłowości nie ma granic, wystarczy tylko kilka slow o odbiorcy a rzeźbiarka na pewno wykaże się niezwykłą kreatywnością i inicjatywą . Takiego talentu nie spotyka się na co dzień, bo rzeźbiarka ma kreatywna dusze, serce anioła i umysł mieniący się kolorami tęczy, w którym kotłują się coraz to nowe, nieziemskie pomysły pachnące pasja i miłością do sztuki. A wiec czy taka figurka nie jest dokładnie tym czego szukamy? Czyż nie jest ona oryginalnym, niebanalnym, niezwykłym i niepowtarzalnym upominkiem, wyprodukowanym specjalnie dla naszej ukochanej osoby odzwierciedlającym nasze życzenia? Jakież to musi być fascynujące uczucie mieć na polce taka figurkę zrobiona na specjalne zamówienie, wiedząc, ze nikt na całym świecie nigdy nie dostanie takiej samej. A najbardziej niezwykle jest to, ze ta figurka ma dusze, przemawia do nas ciepłem płynącym prosto z serca i patrzy na nas tym swoim prawdziwym błyskiem w oku, zachęcając do spełniania marzeń, eksperymentowania i wzbudza w nas rządzę przygód. Czyż można dostać bardziej oryginalny upominek niż jedyne w swoim rodzaju dzieło sztuki, którego nikt inny na całym świecie nie dostanie? Dla zainteresowanych dodaje link do strony rzeźbiarki http://rosegrafix.com/sculptures.html Pozdrawiam Aneta |