Wracamy do kraju i jakże często słyszymy rodaków narzekających na nasz system opieki zdrowotnej. Dlaczego oni narzekają skoro zawsze zostaną wysłuchani, zawsze ktoś się nimi zainteresuje lub chociaż przynajmniej postara się coś zaradzić ? Dlaczego oni narzekają jeśli mogą spać spokojnie wiedząc, że jeśli będą oni potrzebować pomocy to nikt nie będzie im tej pomocy żałował. Oni narzekają, bo myślą, ze gdzieś jest lepiej, szybciej i sprawniej, nie doceniając zalet naszej służby zdrowia. Nie doceniając wiedzy, zaangażowania, pracowitości i chęci niesienia pomocy naszej służby zdrowia. Dziwią się rodakom mieszkającym za granica, ze przyjeżdżają leczyć się w kraju i jakże często próbują nam wmówić, ze gdzieś za granica jest lepiej, pomimo, ze nigdy nie byli i nie doświadczyli na własnej skórze. A tymczasem nie wiedzą, ze gdzieś daleko w obcym kraju, w środku nocy ktoś z coraz większym trudem łapie każdy kolejny oddech, dostaje drgawek w coraz to większej gorączce i w obawie, ze z czasem nie będzie miał jak oddychać dzwoni po karetkę i z trudem przedstawia sytuacje prosząc o pomoc. I ku zdziwieniu słyszy, ze nic nie są wstanie zrobić, nie ma dla niej pomocy. Ma zadzwonić jeśli się pogorszy (czytaj: przestanie oddychać). Ktoś inny nieszczęśliwym przypadkiem ulega kontuzji nogi, odłamana kość, opuchlizna, ból i zasinienie. Szuka pomocy u specjalisty, wierząc, ze znajdzie on sposób, aby zrosło się szybko a kuracja przebiegała bezboleśnie. Nic bardziej błędnego. Specjalista każe zabrać poszkodowanemu kule jak najszybciej, niech sobie idzie na tej bolącej, opuchniętej nodze, przecież w końcu kiedyś tam się zrośnie. A nasi rodacy w kraju nie zdają sobie sprawy jacy z nich szczęściarze, mając w zasięgu reki służbę zdrowia, która przynajmniej zainteresuje się i zrobi wszystko co możliwe aby ulżyć w cierpieniu lub zapobiec przykrym konsekwencjom. I dziwimy się, że coraz więcej z nas zaczyna się interesować medycyną niekonwencjonalną, coraz częściej zwracamy się o pomoc do ludzi zajmujących się naturalnymi terapiami, które jakże często mogą się przydać gdy służba zdrowia odmawia nam pomocy. A wiec moze nic nie dzieje się bez przyczyny, moze właśnie po to konwencjonalna medycyna odmawia pomocy abyśmy mogli odkryć dobrodziejstwa innych technik lub też użyć siły swojego umysłu. Może dzięki temu dowiemy się jacy z nas szczęściarze, bo przecież tak szybko wracamy do zdrowia i możemy to zawdzięczać tylko samym sobie. Pozdrawiam
0 Comments
Drodzy Panowie, tak to już się jakoś utarło, że się na niektórych z Was narzeka: bo natrętny, bo się narzuca, bo namolny, bo bezczelny. I co rusz to pojawiają się jakieś poradniki, artykuły lub tez blogi o tym jak sobie radzić z natrętnym facetem, jak go spławić, zniechęcić do siebie i sprawić aby się w końcu odczepił. A przecież kobiety też potrafią być natrętne, nachalne i nieznośne, a więc dlaczego nigdzie nie piszą jak pozbyć się natrętnej kobiety, która ciągle się narzuca i nie rozumie, że nie jesteście nią zainteresowani? Pomyślałam sobie, że nie jest to sprawiedliwe, więc postanowiłam przedstawić Wam kilka skutecznych sposobów aby zniechęcić do siebie nachalną adoratorkę. :)
1. Umów się z nią na kawę/herbatę i jak już się spotkacie poinformuj ją, że Ty pijesz tylko jeden rodzaj kawy/herbaty, (wybierz jak najrzadziej spotykany) i zaciągnij ją do wszystkich okolicznych kafejek w poszukiwaniu Twojego ulubionego napoju (pamiętaj, żeby kafejkę w której owy napój jest dostępny zostawić na sam koniec). I nie zapomnij zupełnie zignorować jej preferencji. Jak już "znajdziesz" swój ulubiony napój, zamów go, po czym oznajmij natrętnej kobiecie, że nie masz portfela i musi zapłacić za Twoją kawę. Po takich przygodach na pewno będzie Cie miała dość, szczególnie jeśli wybierzesz na to jakiś wietrzny i zimny dzień, kiedy to na dodatek pada deszcz. 2. Jeśli byłeś nieuważny i w jakiejś rozmowie wspomniałeś swojej dręczycielce, że byłeś w Snowdonii a nie daj Boże kobieta ta jest miłośniczką górskich wypraw i wszelkich innych form aktywnego wypoczynku to miej pewność, że ją zafascynowałeś i będzie chciała znać wszystkie szczegóły związane z takową wyprawą. Tutaj sprawa jest prosta - zamiast opowiadać o wspinaczce - powiedz jej, że właściwie to wjechałeś tam pociągiem. Gwarantuje Ci, że owa kobieta w sekundę straci do Ciebie cały szacunek i się odczepi od Ciebie a Ty będziesz miał w końcu święty spokój. 3. A może Twoja dręczycielka wspomniała Ci kiedyś, że kwiatki jej nie kręcą, że to dla niej takie banalnie proste i bez wyobraźni kupić pęk kwiatków . Może woli ona po prostu fascynującą rozmowę, niebanalny sposób spędzania wolnego czasu i dobrą dawkę humoru, który rozmiesza do łez - tutaj też jest sprawa prosta- pędź do Morrisona, Sainsburego, lub Asdy, kup jej jakiś kwitnący pęk badyli. Jak będziesz jej to dawał to nie zapomnij powiedzieć jak bardzo jesteś z siebie dumny i koniecznie obraź się na nią, gdy nieuważnie zostawi ten pęk kwiatków w kawiarni na krześle. Masz dużą szanse, że się od Ciebie odczepi raz na zawsze. 4. Jeśli lubisz piwo a Twoja dręczycielka nie koniecznie jest wielbicielką alkoholu, to masz sprawę ułatwioną. Spotkaj się z nią na kawę ale zamiast do kafejki wyciągnij ją do pubu. Przy barze nie pozwól jej aby płaciła za siebie i zaproś ją do stolika, zapytaj się czego się napije, grzecznie wysłuchaj jej i idź do baru. Teraz uwaga: absolutnie jej nie kupuj tego o co prosiła!!! Kup jej coś czego wiesz, że na pewno nie chce. Wybierz coś sam: jeśli prosiła o sok, kup jej piwo lub wódkę z redbullem lub z innym świństwem. Jeśli prosiła o drinka, to kup jej wodę mineralna, bądź przynieś kranówę. Wróć do niczego nie podejrzewającej dręczycielki i władczym głosem zaznacz, że wybrałeś dla niej coś lepszego, bo przecież Ty wiesz lepiej, czego ona tak naprawdę chciała się napić. W tym momencie już powinieneś mieć ją z głowy. Jednak może się zdarzyć tak, że trafi Ci się wyjątkowo cierpliwa kobieta i zignoruje kupiony przez Ciebie napój. Pojdzie ona kupić sobie sama to czego chciała się napić. No cóż, trudno i takie się zdarzają, ale nie trać nadziei, działaj dalej. Jak już wróci do stolika to koniecznie zacznij ją namawiać do picia kupionego przez Ciebie napoju. Zrób obrażoną minę i wypomnij jej, że przecież zapłaciłeś za to a ona jest taką niewdzięcznicą, że nawet nie spróbuje. Sukces murowany: natrętna baba będzie miała dość Twojego zrzędzenia, pójdzie sobie do domu i zostawi Cię w spokoju. 5.Może też się zdarzyć tak, ze trafiłeś na wyjątkowo upartą sztukę, na którą żaden z powyższych sposobów nie działa, to proponuje niezawodny (choć trochę drastyczny i ryzykowny, bo można zostać spoliczkowanym) sposób pozbycia się natrętnego babsztyla. A wiec zrób tak. Zaproś ją w miejsce gdzie należy wyglądać elegancko i z klasą; na przykład do teatru. Namolne babsko raczej będzie wiedziało, że w takie miejsca należy założyć jakąś sukienkę z żakietem i ogólnie należy się odstawić na cacy. A więc umówiliście się w teatrze i już z daleka ją widzisz jak idzie ubrana w czerwoną sukienkę i nawet kwiatka sobie przypięła do czarnego żakietu aby dodać powagi i uroku temu strojowi. I widzisz, ze idzie z wysoko podniesioną głową, pewna siebie, bo przecież ona wie, że jakimś dziwnym trafem w sukienkach wygląda o wiele lepiej niż w dżinsach. I idzie niczego nieświadoma, myśląc, że sukienki wydłużają jej nogi, wyszczuplają talie i podkreślają jej kobiece kształty. I już z daleka widzisz, ze pomimo iż na co dzień prawie się nie maluje, to tym razem jest w pełnym makijażu, bo przecież idziecie nie byle gdzie, a do teatru. Ha!!! I tutaj jesteś górą, wystarczy powiedzieć namolnemu babsztylowi, że w sukience wygląda jak transwestyta i sukces murowany. Dręczycielka na pewno się obrazi na dobre i zapomni o Was raz na zawsze a Wy będziecie mieli święty spokój i więcej natrętnej baby nie ujrzycie. Ja jednak Wam życzę abyście nigdy nie musieli odganiać się od natrętnych, narzucających Wam się kobiet, które nie rozumieją słowa "nie" i myślą, że wszystko im wolno i abyście nie musieli uciekać się do wyżej przedstawionych sposobów pozbycia się natręta. :) Pozdrawiam Aneta Czasami jest tak, ze mamy jakiś cel, gonimy za nim i robimy wszystko aby ten cel osiągnąć, zmieniamy prace, rzucamy prace, buntujemy się nie tylko przeciwko całemu światu ale również przeciwko sobie, a wszystko po to aby osiągnąć ten cel, który sobie założyliśmy, spełnić to nasze marzenie, za którym tak bardzo tęsknimy. I w tym pędzie dochodzimy do wniosku, ze jak osiągniemy lub zdobędziemy to za czym gonimy to wszystkie nasze problemy znikną, rozwiążą się same i nigdy do nas nie powrócą. Myślimy ze nasz spokój, szczęście, spełnienie znajdziemy jak spełnimy nasze następne marzenie, zdobędziemy następny dyplom, zmienimy zawód, stan cywilny lub stan majątkowy. Dzień za dniem konsekwentnie walczymy o nasze marzenia aż pewnego dnia stawiamy na swoim i spełniamy to nasze marzenie, osiągamy nasz cel, zdobywamy to o co tak ciężko walczyliśmy.
Jesteśmy z siebie dumni, przepełnia nas spokoj, radość i gdy już te największe emocje zaczynają znikać, rozglądamy się wokół i co spostrzegamy? Otóż dostrzegamy, ze być moze stare problemy i dylematy zniknęły ale pojawiły się nowe, być moze bardziej skomplikowane, bardziej złożone, a i nasze standardy wzrosły, wymagamy od siebie o wiele więcej niż wcześniej, jesteśmy dla siebie coraz bardziej surowi i narzucamy sobie jeszcze szybsze tempo, nie dając sobie chwili przerwy aby moc się nacieszyć tym co już mamy. I jesteśmy wobec siebie nadzwyczaj samokrytyczni, bo po raz kolejny okazało się, ze nasze problemy nie zniknęły, nie rozwiązały się, ze są po prostu inne, a być moze ich przybyło. I obieramy sobie kolejny cel, podejmujemy się kolejnego przedsięwzięcia bo tak samo jak wcześniej myślimy, ze kolejny osiągnięty cel przyniesie nam wreszcie spokój i szczęście. A co jeśli wybierając cos musimy zrezygnować z czegoś innego? A co jeśli z coraz większymi marzeniami, celami osiągnięciami wiążą się coraz to trudniejsze do rozwiązania problemy lub coraz większy stres ? Czasami my sami jesteśmy swoim największym wrogiem, katując się za każde najdrobniejsze niepowodzenie, nie rozumiejąc, ze być moze tak własnie miało być. Byc moze ta porażka to tylko kolejna lekcja pokory i akceptacji. A moze szczęście nie leży wraz z kolejnym osiągniętym celem? Moze szczęście to jest właśnie ta wędrówka do celu? Moze cala sztuka polega na tym aby cieszyć się tym co się ma i nie porównywać się z tym co inni mają, bo być moze tak naprawdę wcale nie jest im lepiej niż nam. A przecież każdy cel to marzenie, a marzenie przestaje bym marzeniem jak zostaje spełnione, a bez marzeń nie da się żyć, bo bez marzeń nie ma celów. A cele należy w życiu mieć zawsze, bo cele to marzenia. I tu temat się zamyka. A wiec moze jeśli będziemy szczęśliwi z tym co mamy to zamiast nieustannie gonić za szczęściem i go szukać będziemy mogli spokojnie skupić się na spełnianiu naszych marzeń wędrując przez świat z naszym szczęściem pod pachą. A jeśli poczujemy wdzięczność za każdą najdrobniejsza rzecz, która nas spotkała, to moze szczęście będzie nam towarzyszyć w każdej chwili na przestrzeni naszego istnienia ? Moze szczęścia wcale nie trzeba szukać, moze ono jest cały czas obok tylko my tego nie zauważamy zaślepieni naszymi wielkimi ambicjami. A moze wystarczy poczuć tylko odrobinę wdzięczności a szczęście samo wskoczy pod pachę i nie trzeba będzie się już więcej buntować? Wszystkim czytelnikom życzę szczęścia pod pachą w Nowym Roku 2016 Aneta |