, Ostatnimi czasy sytuacja zmusiła mnie do korzystania głównie z publicznego transportu, wiec jeżdżę sobie metrem, pociągami lub tez autobusami i jakoś nigdy nie zdawałam sobie sprawy,ze te podróże mogą w jakiś sposób inspirować. Jakoś nigdy nie myślałam, ze można tam spotkać naprawdę zadziwiających ludzi . A wiec dziś wsiadam do pociągu i zajmuje wolne miejsce a naprzeciwko siedzi pan na oko po 40stce i dzierga coś na szydełku. Przez chwile ogarnia mnie niedowierzanie: Jak to , ze pan tak sobie dzierga i idzie mu to naprawdę dobrze ?. Różne myśli mi przychodzą do głowy, wiec zaczynam mu się przyglądać z zafascynowaniem. Pan zdecydowanie jest mężczyzną, ma brodę, wąsy, duże ręce, szerokie, krzaczaste brwi i nosi wielki rozmiar buta a na jego twarzy maluje się ogromne skupienie. Jego palce pracują sprawnie i szybko, jakby już kiedyś coś udziergał. Nie mogę oderwać od niego wzroku. Ciekawość mnie pozera od środka: po co to robi, czy to jego zawód, czy tez hobby, moze eksperyment, czy jest jakiś inny powód ?
Pan podniósł wzrok na mnie i uśmiechając się zapytał: szydełkujesz? Odpowiadam: nie, nie wiedziałabym od czego zacząć, ale nigdy nie widziałam, żeby facet szydełkował i to jeszcze z takim oddaniem. Moja ciekawość zwycięża i nie mogę się już powstrzymać od dalszych pytań, wiec mówie: "Szydełkowanie to Twoje hobby czy praca? " Pan przesiada się na moja stronę i mówi z tajemniczym uśmiechem: "Nauczyłem się szydełkować, żeby spełnić marzenie mojej Pasji." Patrze na niego zdziwiona i kompletnie go nie rozumiem, proszę o wyjaśnienie. Pan otwiera portfel, wyjmuje zdjęcie malej dziewczynki i mówi: "Pasja to imię mojej córeczki, dałem jej tak na imię, bo odkąd się urodziła to stała się moja pasja, o której ciągle myślę. Za 4 dni ma swoje 6 ste urodziny". W tym momencie wyjmuje z portfela dziecięcy rysunek kolorowego wdzianka (peleryna i spódniczka) i dodaje: "miesiąc temu przyniosła mi ten rysunek i powiedziała, ze właśnie takie wdzianko jest jej największym urodzinowym marzeniem, wiec poszedłem na dwudniowy kurs szydełkowania, żeby się tego nauczyć. To ma być niespodzianka, wiec nie mogę tego robić w domu, dlatego dziergam w drodze do pracy lub z pracy, lub w kafejkach." Pan mówi dalej "Nie mogę się doczekać jej miny jak to zobaczy i pokaże jej, ze zrobiłem to specjalnym, złocistym szydełkiem. Bo wiesz ona lubi błyszczące rzeczy " Rzeczywiście, szydełko jest duże, grube, przezroczyste, a w środku zatopiony jest srebrny i zloty, błyszczący brokat. Patrze się na udzierganą spódniczkę, królują trzy kolory: różowy, czerwony i zielony, dokładnie tak jak na dziecięcym rysunku. Pan jest kreatywny i ostatni, zielony pasek zamiast z włóczki zrobił ze wstążki. Wygląda to genialnie. Patrze na niego i myślę sobie: ależ on jest nieziemski. Nauczył się szydełkować tylko po to, żeby spełnić marzenie, swojej 6-letniej córeczki, jakież to niesamowite. Jak bardzo on ja musi kochać, żeby codziennie w pociągach lub innych miejscach publicznych narażać się na nie zawsze przyjazna opinie otoczenia. Jestem pełna podziwu dla jego odwagi, samozaparcia i kreatywności . On dzierga z miłością, on wplótł w ta robótkę drobinki swojego serca a wszystko oprószył magicznym pyłkiem głębokiego uczucia i przywiązania. On nie dba o opinie otoczenia lub kolegów,dla niego nie liczy się czy ktoś go posądzi o odmienną orientację bądź dziwność. On poczciwie dzierga, troszcząc się żeby marzenie jego córki się spełniło, bo przecież ona jest jego największą pasja i tylko to się liczy. Najbardziej niesamowite jest to, ze tacy niebanalni faceci istnieją i chodzą po tej ziemi. Drażę temat dalej, bo pomimo, ze pan jest bardzo męski z wyglądu to jakoś trudno mi uwierzyć, ze jest w heteroseksualnym związku, a jednak się mylę, pan ma zonę. Myślę sobie: szczęściara. Przecież pan jest fascynujący, oryginalny, pomysłowy, kreatywny, oddany i gotów nauczyć się wiele, żeby spełnić marzenie córeczki. Jak to jest, ze on taki duży, brodaty, wąsaty, o groźnych, krzaczastych brwiach i w wielkich butach jednocześnie ma tak wielkie serce a w nim tyle uczucia, wrażliwości i poświęcenia. I dlaczego niektóre zajęcia uważamy za typowo damskie ? Przecież okazuje się, ze facet jak tylko chce to sobie z nimi świetnie poradzi i wcale się tego nie wstydzi. To niesamowite spotkanie na długo pozostanie w mojej pamięci. I wysiadłam z pociągu, a wieczorem z tajemniczym uśmiechem dopisałam Cudakowi jeszcze jedna cechę charakteru. A co przecież nie zaszkodzi mu ! Pozdrawiam Aneta
0 Comments
w Czasem przez cale życie chowamy ta jedyna, nurtująca nas myśl gdzieś w najciemniejszych zakątkach naszego umysłu i usilnie staramy się ja ignorować, niestety bezskuteczne. Ta myśl powraca co jakiś czas jak bumerang i pomimo, ze znów ja chowamy w najodleglejszy kat to za jakaś dziwna przyczyna wiemy, ze ona powróci, ze możemy ja odpędzać setki razy a ona i tak kiedyś się pojawi. I czasem nam wszystko przypomina ta myśl, napotkani ludzie, odwiedzone miejsca, przypadkowo zasłyszane rozmowy, znalezione drobiazgi itp. I jakimś dziwnym sposobem jakakolwiek drogę byśmy nie obrali to zawsze doprowadzi ona nas do tej jedynej myśli ukrytej gdzieś w najdalszych zakamarkach umysłu, gdzieś w najciemniejszym kąciku serca.
Tak właśnie było ze mną odkąd tylko pamiętam. Prawie każdy napotkany człowiek to kreatywny twórca, który malował, rysował, pisał piosenki lub wiersze, tworzył muzykę lub śpiewał. I za każdym razem powracała ta jedna myśl ukryta gdzieś w ciemnych zakamarkach mojej duszy i za każdym razem gęsia skorka pojawiała się na całym ciele, jakby jakaś niewidzialna, magiczna, siła chciała mnie skłonić do podjęcia jakiś kroków w tym kierunku. Lecz ja zawsze miałam setki wymówek i powodów dla których znów spychałam ta myśl na margines, intuicyjnie wyczuwając, ze, nie pozbędę się jej tak łatwo. Czyż nie jest prawda, ze każdy z nas zna to uczucie, kiedy sami siebie oszukujemy, mówiąc, ze pragniemy tego co wszyscy, bo taki jest schemat. Odpowiadamy na pytania zgodnie z przyjętym schematem i być moze uda nam się oszukać rodzinę, przyjaciół, znajomych, sąsiadów i cala resztę, lecz czy zdołamy stać się kłamcami na tyle wyśmienitymi, żeby oszukać samych siebie? Miałam plan, kształcić się, żeby dostosować się do reszty, żeby w końcu gdzieś pasować, żeby przestać być nigdzie niepasującą częścią układanki. I pomimo, ze realizowanie, tego planu sprawiło mi wiele przyjemności i wypełniło czas to jednak ta myśl wciąż powracała i stawała się coraz bardziej natrętna. A tymczasem potrzeba tworzenia rosła z dnia na dzień i coraz częściej spędzała sen z powiek. Zaczęłam usilnie zmieniać wszystko w swoim życiu, wciąż próbując dostosować się do reszty, okłamując sama siebie, ze chce karierę i status. A tymczasem potrzeba tworzenia rosła z dnia na dzień i nagle wszystko wokół nawoływało żeby tworzyć. Dziwnym trafem wszystko ułożyło się tak, ze poznałam swoja Artystyczna Dusze i już nie sposób było zepchnąć tej natrętnej tęsknoty na margines. Nie sposób było jej się pozbyć, nie dało się nie tworzyć. I gdzie mnie to zaprowadziło? Otóż dziś miałam kolejne magiczne spotkanie z moja Artystyczna Dusza. I kolejny raz pozwoliłam jej przejąc kontrole a sama wycofałam się w cień, wiedząc, ze Ona czekała na to zbyt długo, żeby teraz odbierać jej te niezwykle chwile, w których zapomina Ona o wszystkim wokół. Jestem jej niezmiernie wdzięczna, ze pozwala mi sobie towarzyszyć w tych natchnionych momentach. To tak jakby zabierała mnie w tajemnicza podroż. I nie da się opisać słowami jak niesamowita jest ta wędrówka po Krainie Twórczości, gdzie można stać się częścią obrazu i przedzierać się przez kolejne warstwy gęstej, oleistej farby, idealnie wygładzonej przez miękkie włosie pędzla. Stając się częścią tego obrazu mamy niepowtarzalna okazje aby ukryć kawałek naszego serca gdzieś pomiędzy poplątanymi wstążkami kolorów. Te drobinki serca sprawiają, ze obraz przemawia do odbiorcy językiem bez slow, odzwierciedlając pragnienia, emocje, marzenia i potrzeby, które nikomu nie są obce. I dzięki tej podroży do Krainy Twórczości zaczynam rozumieć dlaczego Artystyczna Dusza nigdy nie powiedziała ani słowa. Ona jest na tyle genialna, ze potrafi przemawiać bez slow. Jej przesłanie jest tak jasne i wyraziste, ze nic nie trzeba już mówić. I w tej krainie odkryłam, ze w to właśnie w ciszy usłyszymy najwięcej, ze to właśnie ofiarując cisze pozyskamy zaufanie, przyjaźń, zrozumienie i akceptacje, bo najbardziej fascynujące rzeczy odkrywa się w milczeniu. I czyż to nie prawda, ze najwięcej wiedza Ci co potrafią słuchać ? Bo przecież trzymamy się z daleka od ludzi konfliktowych, kłótliwych i apodyktycznych, którzy nas oceniają na podstawie wyglądu, sposobu zarabiania na życie, sposobu bycia lub wyrażania się, przecież Oni widza tylko to co na zewnątrz. Ich nie interesuje jacy jesteśmy naprawdę, wiec czy jest sens im coś udowadniać? Czy nie lepiej ich pozostawić w tej ich nieświadomości i poświecić czas i energie komuś kto widzi coś więcej niż tylko ta nic nie znaczącą warstwę na powierzchni? Przecież ta warstwa na wierzchu jest widoczna dla wszystkich i nie ma w niej nic specjalnego i dlatego tylko wyjątkowym ludziom pozwalamy zobaczyć to co kryje się w środku. Tylko wyjątkowi mogą zobaczyć to coś co jest skarbem który jest niewidoczny dla konfliktowych, kłótliwych i apodyktycznych. I jak to jest, ze tylko z wyjątkowymi ludźmi, z tymi co widza co się kryje pod powierzchnia warstwa, można rozmawiać godzinami, nie mecząc się w ich towarzystwie w ogóle? A wiec czemu tak często cisza nas krepuje? Czemu tak często mówimy coś tylko po to aby wypełnić cisze? A moze wypełniamy cisze w obawie, ze powróci ta jedyna myśl ukryta gdzieś w najodleglejszym zakątku naszego serca. Może właśnie wypełniamy cisze bo kolejny raz próbujemy oszukać samych siebie i zagłuszyć ta jedyna tęsknotę, która powraca do nas jak bumerang. Może unikamy ciszy obawiając się, ze w końcu trzeba będzie być szczerym z samym sobą, bo przecież siebie nie oszukamy. Przecież jesteśmy jedynymi ludźmi na świecie, którzy znają prawdę i tylko my wiemy jacy jesteśmy naprawdę i moze to właśnie dlatego tak bardzo nas boli krzywdząca ocena ze strony innych, którzy przecież kierują się stereotypami a tak naprawdę nie wiedza o nas nic. I przemierzając Krainę Twórczości wraz z Artystyczna Dusza odkrywam, ze Ona nie dba kim jestem na co dzień, Ona nie dba o karierę, status lub co inni myślą o Niej. Ona chce tylko tworzyć na każdy możliwy sposób, Ona chce tylko regularnych spotkań w Krainie Twórczości, Ona nie prosi o wiele, 1 lub dwa razy w tygodniu jej wystarczy a poza tym nie liczy się nic. A wiec obiecuje jej, ze stworze jej możliwości, ofiaruje jej czas, akceptacje, szczerość i cisze aby mogła spokojnie tworzyć, i od razu wyczuwam jak bardzo jest mi za to wdzięczna. I zakończyłam moja twórczą sesje z Artystyczna Dusza, jej pierwsze dzieło jest prawie gotowe i umówiłyśmy się na kolejne spotkanie za kilka dni. A moze każdy z nas ma taka ukryta myśl wracająca jak bumerang? A moze ta myśl to tęsknota naszych niespełnionych dusz? Może warto się zainteresować ta myślą, moze warto odkryć za czym tęskni nasza dusza? Pozdrawiam A wiec ustaliliśmy razem z Przyjacielem plan działania. Przyjaciel kazał porzucić wszystko co mi w żaden sposób nie służy. Powiedział : "Zostaw tylko to co Cie nie stresuje i przynosi jakiekolwiek korzyści lub środki, bo będą Ci one potrzebne w późniejszych etapach naszego planu. I tylko w ten sposób będziesz mogła się skupić na tym co ważne."
A wiec zaczęłam działać. Poprosiłam Trutnia o rozmowę. Jeszcze wtedy nie wiedziałam ze jest Trutniem. Powiedziałam szczerze, ze nie widzę w tym sensu, dlatego rezygnuje. Truteń był w szoku." Jak to ? Przecież wszystko szlo dobrze. wiec dlaczego? Nie rozumiem, nie chce, żebyś rezygnowała. Jestem gotów Ci pomoc, co mogę zrobić, żebyś została?" - pyta się Truteń. Nic nie możesz zrobić- odpowiadam - taka jest moja decyzja i nic ani nikt tego nie zmieni. Uwierz mi ja wiem lepiej, wkrótce będziesz tego żałować, nie rezygnuj - próbuje mnie jeszcze przekonać. Ale ja nie ustępuje. Truteń nie daje za wygrana, wytacza swoje argumenty, próbuje mną manipulować, nie znosi sprzeciwu, szczególnie stawianego ze strony kobiety. No bo jak to, żeby mu słaba płeć się sprzeciwiła? A ja czuje, ze bestia w środku właśnie się budzi, otwiera leniwie oczy, przeciąga się i ziewa jeszcze całkiem rozespana. Zaczynam głaskać bestie po łbie, drapie ja za uchem, próbując z powrotem uśpić, nakazuje jej spokój. I spokojnie ale stanowczo mowie Trutniowi, ze moja decyzja nie podlega dyskusji. Truteń nie lubi jak ktoś ma odmienne zdanie i odważy mu się sprzeciwić, zalewa go wściekłość, podnosi głos, ze nie tak miało być. Odwracam się i chce odejść lecz Truteń zastępuje mi drogę, zwala winę na mnie za swój wybuch, ze to przez mój angielski nie możemy dojść do porozumienia, nazywa mnie analfabetka. O co to nie - krzyczy we mnie bestia - co jak co, ale mój angielski jest na wysokim poziomie i nikt mi nie wmówi, ze jest inaczej! Bestia jest już całkiem rozbudzona, warczy, szczerzy kły, wysuwa ostre pazury gotowe do ataku, piana jej cieknie z pyska i muszę ja trzymać obiema rekami, żeby nie rzuciła się na Trutnia. Trzymając bestie ze wszystkich sil, mowie spokojnie "Zejdź mi z drogi" Truteń ani myśli schodzić, chce mnie całkowicie zdominować. Nie wiem jak długo jeszcze zdołam utrzymać bestie, bo już mi ręce drętwieją z wysiłku. W tym momencie tuz obok pojawia się Przyjaciel. Jestem pewna, ze przyszedł mi pomoc ujarzmić bestie. A On ku mojemu zdumieniu chwyta bestie za kark i rzuca nią w Trutnia. Zszokowana spoglądam na Przyjaciela "Myślałam, ze jesteś dobry" mowie, wciąż nie wierząc w to co zrobił. A On odpowiada "Bo jestem, ale należało się Trutniowi" a po chwili dodaje "Przecież mówiłem, ze usunę każdą przeszkodę." Przybijamy piątkę, uwielbiam Przyjaciela, jest naprawdę w porządku. Truteń ucichł, zszedł mi z drogi a bestia wróciła do mnie potulnie. Pogłaskałam ja po miękkim futerku, podrapałam za uchem a ona ziewając ułożyła się do snu i zasnęła głęboko. I miejmy nadzieje, ze nikt już nie odważy się jej budzić. Pozdrawiam Czasami jest tak,ze mamy jakieś przeczucia, coś nam mówi,ze należy to zrobić tak a nie inaczej. Tak jakbyśmy słyszeli jakiś przyjazny szept tuz za uchem. I zaczynami rozmyślać, kombinować i wątpić w ten głos i w to przeczucie, bo przecież logicznie rzecz biorąc to nie ma sensu, jest niemądre, ryzykowne i kontrowersyjne. Tak właśnie było tym razem, znałam zasady i postanowiłam się ich trzymać pomimo, ze moja Artystyczna Dusza podpowiadała inaczej, rozpościerała przede mną wizje, która, łamała wszystkie reguły, zwracała uwagę oryginalnością i miała w sobie przesłanie. Logika się buntowała - jak to - przecież to nie pasuje, to nie przejdzie. Wysłałam Artystyczna Dusze do kata, posłuchałam się logiki, zrobiłam wszystko trzymając się zasad, głęboko wierząc, ze mam jakiekolwiek szanse na choćby maleńki sukcesik, pomimo dużej, o wiele bardziej doświadczonej konkurencji, która ma na swoim kacie już jakieś sukcesy. Jakiś czas później okazało się, ze jednak porażka, ze jednak nic z tego nie wyszło, ze kompletna klapa. Jakże cieszyłam się, ze nikt nic nie wiedział o moich poczynaniach, bo teraz nikt nie będzie się pytał, nie muszę odpowiadać dlaczego, co i jak. Pogodziłam się z ta porażką, postanawiając, ze nie poddam się tak łatwo i będę próbować dalej. Byłam pełna pozytywnych myśli i niezrażona krytyka aż do momentu kiedy zobaczyłam, ze wszystko co zostało docenione i zauważone łamało zasady, było wbrew regułom, wionęło oryginalnością i miało w sobie jakieś przesłanie. Przeszły mnie dreszcze, cale moje ciało pokryło się zimnym potem. Przypomniały mi się dobitne słowa Czarodzieja "Tylko tego nie spi**rz!!" . I właśnie spie*****am. Nie mogłam sobie darować, ze nie posłuchałam Artystycznej Duszy, ze wysłałam ja do kata. A przecież Ona wiedziała, ze jeśli tylko odważę się być oryginalna i łamać zasady, to mam szanse. Wpadłam do domu, usiadłam w kacie i już dawno nie było mi tak źle jak tego dnia. Zamknęłam oczy, żeby się uspokoić i opanować emocje. I wtedy właśnie pojawił się On - wymyślony przyjaciel z dzieciństwa , siedział obok i był. Szybko doprowadziłam się do porządku i zaczęłam mu się przyglądać, był potężny, silny wyglądał groźnie a jednak czuć było od Niego dobroć, łagodność, miłość i moc. Na dużym, przezroczystym ekranie wyświetlił mi film, to były wydarzenia z okresu dwóch tygodni na przestrzeni, których spełniło się moje marzenie. Jednak na filmie poza ludźmi i zbiegami okoliczności, które miały miejsce w ciągu tych dwóch tygodni widać było wyraźnie, ze to mój przyjaciel był głównym bohaterem. Te fragmenty były pokazane mi zostały w zwolnionym tempie, w powiększeniu. To On zablokował telefon, żeby nie można się było dodzwonić, to On popsuł główne zasilanie w banku, żeby nie można było przeprowadzić żadnej transakcji, to On namówił właściciela, żeby nagle i zdecydowanie się wycofał , bo On wiedział, ze przyjdzie lepsza oferta. Film się skończył, ekran się zwinął. Przyjaciel spojrzał mi w oczy i łagodnie powiedział "Bylem gotów zrobić to samo!! Ty miałaś tylko słuchać swojej Artystycznej Duszy". Nie wiedziałam co powiedzieć, wiec milczałam. Zaczęłam się dołować, było mi naprawdę źle. Włączyłam muzykę odpowiednia do nastroju, w pokoju brzmiały słowa piosenki "...chcesz rozbić tafle szkła a ona się ugina, i tam są wszyscy a naprzeciw Ty..." - jakże prawdziwe były te słowa piosenki w tym momencie i ile miały w sobie głębi. Piosenka była idealna żeby się porządnie posmucić. Przyjaciel jakby słysząc moje myśli powiedział "będzie dobrze, stworze nowy scenariusz, znajdę inna drogę, okoliczności i szanse, to moze trochę potrwać a Ty tymczasem pozwól Artystycznej Duszy być Twoim natchnieniem, przewodnikiem i nauczycielem, zaakceptuj to co jest i rozwijaj się" Dlaczego Ci tak bardzo zależy? - zapytałam. A On na to: " Moim zadaniem jest dopilnować abyś wypełniła swoja misje ale Ty mi tego nie ułatwiasz! Kombinujesz, wymądrzasz się, próbujesz zmieniać wszystko naraz, jednocześnie utrudniając sobie życie, a przecież moze być tak prosto i milo" Jaka znowu misja? - zapytałam zdziwiona Przyjaciel zniecierpliwiony odrzekł "Przecież wiesz jaka!!! I obiecuje, ze usunę Ci z drogi każdą przeszkodę. Łatwo nie będzie ale moc jest z Tobą a ja będę zawsze obok." Przyjaciel jakby odgadł moje myśli i odpowiedział :"Jeśli myślisz, ze to nie ma znaczenia, jest nie ważne i niewarte zachodu zapewniam Cie, ze jeszcze nigdy tak bardzo się nie myliłaś !!. Wypędź tylko tego tchórza co Cie hamuje, zignoruj kłamliwą logikę, zaproś Artystyczna Dusze do współpracy i zaufaj mi" Patrzyłam się w jego oczy i wiedziałam, ze mówi poważnie, ze jest gotów na wszystko, ze jest silny, ze ma wielka moc i wszystko jest z nim możliwe. I wiedziałam, ze jest po mojej stronie, ze można mu bezgranicznie ufać i wiedziałam, ze dotrzyma również tej obietnicy. A Cudak? - zapytałam. Przyjaciel mrugnął tylko tajemniczo okiem i zniknął. Zostałam sama, wyciągnęłam pędzle, farby, sztalugę, otworzyłam drzwi do ogrodu, zamknęłam na chwile oczy i zaprosiłam moja Artystyczna Dusze. Przyszła natychmiast, była gotowa i już wiedziała co będziemy robić. Tym razem jednak było inaczej niż zwykle. Tym razem Ona nie miała swoich materiałów, tym razem stałyśmy ramie w ramie i pozwoliłam jej przejąc kontrole. Pozwoliłam jej dobrać pędzle, mieszać farby i pochłonęła mnie cala w natchnieniu otulając swoich talentem jak się otula dziecko kołdrą układając je do snu. Każdy dotyk pędzla był inny, każde maźniecie miało inna moc i przeznaczenie. To było tak jakby pędzle tańczyły na płótnie w rytmie smutnej melodii, zostawiając za sobą aksamitne wstążki gładkiej farby. Wstążki te przeplatały się ze sobą, mieszały, czasami niknęły w tle jakby tworząc krajobraz z rozmazana tęczą w oddali. Wstążki wiły się w rytm muzyki tworząc idealna konsystencje równej, gładkiej powierzchni z której pomału wyłaniały się krztalty pierwszego, genialnego dzieła tworzonego przez moja Artystyczna Dusze. Pędzel dotykał płótna, raz delikatnie z największą czułością i miłością tylko po to aby za chwile być szorstki, brutalny i zimny. Ale przecież to o to chodzi aby wyrażać wszystkie emocje i pragnienia, nie tylko te piękne, pozytywne i dobre. Przecież gniew, złość, zal i smutek to tez emocje, wiec czemu mamy je chować? Przecież, w świecie musi być równowaga, musi być ta piękna i ta ciemna strona. No bo skąd wiedzielibyśmy co jest dobre jeśli nie byłoby zła na tym świecie? Skąd wiedzielibyśmy co to jest radość jeśli nie byłoby smutku ? Jak rozpoznalibyśmy dzień jeśli nie byłoby nocy? Wiec dlaczego często się słyszy, ze wszystko jest dobre i piękne i wszędzie jest miłość? Przecież brzmi to fałszywie, bo skąd wiedzieliby co to jest miłość jeśli nie doświadczylibyśmy nienawiści? Patrzyłam jak Dusza tworzy inspirując się słowami piosenek i zimnym powietrzem wpadającym z ogrodu przez otwarte drzwi i nawet wiatr wstrzymał oddech aby Duszy nie przeszkadzać w tworzeniu. Przyglądałam się mojej Artystycznej Duszy i nie rozumiałam dlaczego nigdy nie pokazała mi swojej twarzy, dlaczego nigdy nie odezwała się słowem i gdzie posiadła taki talent ? Jak to się stało, ze tak doskonale opanowała sztukę porozumiewania się bez slow. Przecież rozumiem jej każdy gest, każde skinienie, i czuje jej moc, jej emocje, sile i ogromna cierpliwość, bo przecież czekała na mnie tyle lat, żeby przekazać mi swoja wiedzę, podarować mi natchnienie i pokazać, ze słowo mówione nie jest najważniejszą forma komunikacji, jest tylko jedna z wielu. I zaczynam rozumieć, ze słowa piosenki Edyty Górniak "...chcesz rozbić tafle szkła a ona się ugina, i tam są wszyscy a naprzeciw Ty..." mogą mieć jeszcze jedno, ukryte znaczenie. Byc moze opisują one buntownika próbującego wejść do świata do którego nie pasuje lub włóczęgę który za wszelka cenę stara się dostosować do reszty, nie zauważając, ze być moze jest po właściwej stronie szklanej ściany. A moze właśnie należy wędrować samotnie, łamiąc stereotypy i iść swoja własną droga, gdzie spełnione marzenia rosną jak stokrotki na lace. Wystarczy po nie tylko sięgnąć. A w oddali siedmioma kolorami mieni się tęcza i wiemy, ze tęcza przychodzi tylko po burzy. Wiec moze tylko doświadczając błyskawic i piorunów możemy cieszyć się tęczą? A moze pod tęczą czekają na nas tacy sami buntownicy i włóczęgi jak my? Może zwyciężają tylko Ci co wybierają samotna wędrówkę, łamiąc zasady gry, tylko Ci co nie idą za tłumem ? Może należy się od czasu do czasu zdołować w samotności, w ciemności i smutku. Byc moze to własnie wtedy jesteśmy w stanie połączyć się z nasza dusza i usłyszeć jej największe pragnienia, poczuć jej natchnienie i inspirować się jej niesamowitością. Byc moze tylko w ciemności jesteśmy w stanie odnaleźć to co naprawdę ma znaczenie, pomimo, ze wydaje się tak mało znaczące. Byc moze tylko dołując się jesteśmy w stanie obudzić w nas tego natchnionego buntownika, który jest gotów walczyć, inspirować, wspierać, być oparciem i natchnieniem, jednocześnie pilnując aby misja się wypełniła. Przecież każdy wielki człowiek, był niezrozumiany kiedy zaczynał a po latach zebrał plony. Bo kto rozumiał Picassa, Coelho lub Einsteina jak zaczynali swoja misje tworzenia ? Otóż tych którzy rozumieli było niewielu. A byli to tacy sami zbuntowani wojownicy światła o których opowiada Coelho w jednym ze swoich dziel. To właśnie zbuntowani wojownicy światła odnajdą się zawsze, będą się nawzajem inspirować, wspierać, pocieszać i buntować. Jednak każdy buntownik wie, ze należy "utrzymać równowagę miedzy samotnością a uzależnieniem od innych ". I zakończyłam produktywna sesje z moja Artystyczna Dusza i umówiłyśmy się na spotkanie za kilka dni, żeby delikatnymi maźnięciami pędzla rozciągnąć na płótnie przezroczysta lśniącą rosa mgiełkę i zawiesić na niej błyszczące gwiazdy. A tymczasem pozdrawiam wszystkich zbuntowanych wojowników. |