Juz od dluzszego czasu staralam sie spelnic jedno z moich marzen lecz ciagle cos stawalo na przeszkodzie. Wydawalo sie to niemozliwe. Jednak pomimo wszelkich przeszkod gleboko wierzylam, ze pewnego dnia stanie sie to mozliwe, poniewaz mam odwage marzyc. Moje marzenia sa tak duze, ze czasami moga sie wydawac wrecz nieosiagalne. Nie ma to dla mnie wiekszego znaczenia, poniewaz, nauczylam sie na wlasnych doswiadczeniach, ze jesli sie w te marzenia wierzy to one predzej czy pozniej sie spelniaja. Czasami moga zaskoczyc nas w najmniej spodziewanym momencie, poniewaz wlasnie nadszedl odpowiedni czas na ich spelnienie, niezaleznie od tego, czy ten moment nam akurat odpowiada czy nie.
Wierze w moje marzenia cala soba i jestem wdzieczna za kazda najdrobniejsza rzecz, okolicznosc czy tez osobe, ktora przybliza mi urzeczywistnienie tych marzen chocby o krok. Mam odwage marzyc, bo to nadaje sens mojemu zyciu. Mam odwage marzyc, bo swiadomosc tego, ze te marzenia pewnego dnia sie urzeczywistnia wzmacnia moja sile woli, wzmacnia moja wiare w siebie, wzmacnia moja wiare w nieograniczone mozliwosci wrzechswiatu i mojego wlasnego umyslu. Mam odwage marzyc bo to motywuje mnie do dzialania i daje mi mozliwosci inspirowania innych. Mam odwage marzyc, bo dzieki temu odkrywam,ze nic nie dzieje sie bez przyczyny i czasami musimy cos stracic by zyskac cos o wiele bardziej cennego, lepszego lub wiekszego. Mam odwage marzyc, bo dzieki temu coraz bardziej rozumiem, co chcial przekazac jeden z moich ulubionych pisarzy Paulo Coelho mowiac "Kiedy czegos goraco pragniesz to caly Wszechwiat dziala potajemnie, by udalo Ci sie to osiagnac" To wlasnie Paulo Coelho powiedzial "To mozliwosc spelniania marzen sprawia, ze zycie jest tak fascynujace" i wlasnie przekonalam sie na wlasnej skorze, ze mial racje. Marzylam o czyms juz od dluzszego czasu a jednak wciaz cos nie wychodzilo. Po dlugich staraniach stwierdzilam, ze byc moze, to nie jest wlasciwy moment, postanowilam, zaplanowac wakacje o ktorych marzylam od dawna. Wszystko bylo zaplanowane, zorganizowane a ja nie moglam sie doczekac tego wyjazdu. Cieszylam sie tak bardzo, ze bylam juz spakowana na dwa dni przed planowanym wyjazdem. I wlasnie w ostatniej chwili to marzenie, ktore do tej pory wydawalo sie nieosiagalne stalo sie mozliwe, tak po prostu, bez uprzedzenia. Z jednej strony cieszylam sie jak wiariatka, z drugiej strony musialam dokonac wyboru : kompletnie zmienic plany i zrezygnowac z oczekiwanych wakacji i spelnic to moje marzenie teraz lub wyjechac zgodnie z planem i pozwolic marzeniu poczekac na inny moment. Nie moglam czekac, za bardzo tego chcialam, zbyt dlugo na to czekalam, zeby teraz to odwlekac. Wyjazd bedzie musial poczekac, no trudno. Moze to juz tak jest, ze czasem marzenia krzyzuja nam nasze plany a moze staja sie osiagalne tylko wtedy jak jestesmy szczesliwi spelniajac inne, mniejsze marzenia. Moze nasze marzenia trzymaja sie razem i spelniajac jedno marzenie zblizamy sie do urzeczywistnienia pozostalych marzen? Moze marzenia zaskakuja nas w najmniej oczekiwanym momencie aby sprawdzic nasza umiejetnosc podejmowania dezycji, lub, zeby sprawdzic nasza sile woli, nauczyc nas pokory i pokazac nam jakie zycie moze byc fascynujace? Te dwa tygodnie byly szalone pelne wiary i zmiksowanych emocji a jednak udalo sie spelnic to moje marzenie nawet lepiej niz ja to sobie wyobrazalam a wszystko dzieki temu, ze mam odwage marzyc. Jestem wdzieczna za moje zrujnowane plany wakacyjne, jestem wdzieczna, za tworczosc Paulo Coelho, ktora sie czesto inspiruje. Jestem wdzieczna za spelnione marzenie i za chaos ostatnich dwoch tygodni. Najlepsze zyczenia Aneta
0 Comments
Byc moze kiedys to przeczytasz i zrozumiesz, ze to list do Ciebie. Wychowalismy sie w tym samym miejscu, lecz w innych czasach. Od najmlodszych lat spogladalam na Ciebie z podziwem i czekalam na Twoj przyjazd, dobre slowo lub po prostu usmiech. Bedac dzieckiem napisalam list, ktory podarles na moich oczach i wyrzuciles do smieci, a w tym liscie bylo moje serce. Dzis pisze po raz drugi lecz tego listu nie da sie zniszczyc lub wyrzucic.
Wtedy obwinialam siebie, myslalam, ze to moja wina, ze nie jestem wystarczajaco mila, zdolna, madra, ladna lub nie zasluzylam na Twoja akceptacje i milosc. Wiele lat jako nastolatka i mloda dziewczyna walczylam o te relacje, chcialam sie Tobie przypodobac, dzwonilam, przyjezdzalam, mowilam i robilam rzeczy wbrew sobie. A wszystko to w walce o Twoja akceptacje. Pomyslalam sobie, ze to za malo, zaczelam sie rozwijac, nawet kierunek studiow wybralam, zeby zrozumiec, dlaczego mnie nie akceptujesz. Szukalam winy w sobie. Pomyslalam, ze moze nie jestem zbyt odwazna, wiec zrobilam cos totalnie szalonego, co budzilo we mnie trwoge, zeby Ci pokazac, ze jestem odwazna, ze jestem warta, tego, zeby mnie kochac i akceptowac. Tego dnia chcialam sie tylko pozegnac, wystarczylby mi tylko uscisk reki....odwrociles sie... zignorowales... To byl moment, w ktorym cos we mnie peklo... Zrozumialam, ze walcze na prozno, ze ta walka jest nierowna, ze nie ma sensu. Zaakceptowalam to, ze nigdy nie uslysze od Ciebie, ze jestes ze mnie dumny, ze nie ucieszysz sie na moj widok, ze nie staniesz w mojej obronie. Zrozumialam, ze chcac sie Tobie przypodobac krzywdze innych, ktorych kocham tak samo jak Ciebie, a co wiecej krzywdze sama siebie. Zrozumialam, ze oczekujesz ode mnie zbyt wiele podburzajac mnie przeciwko ludziom, ktorych kocham tak samo jak Ciebie. Oceniasz mnie, krytykujesz i nienawidzisz, pomimo, ze tak naprawde mnie w ogole nie znasz i nie rozumiesz - zrozumialam, ze masz do tego prawo i zaakceptowalam to i juz mnie to przestalo bolec. Odkad przestalam sie starac, mijamy sie jak dwojka obcych sobie ludzi. Okazuje sie, ze nie mamy ze soba o czym rozmawiac, kierujemy sie innymi wartosciami w zyciu, zyjemy w dwoch roznych swiatach. Otaczamy sie innym rodzajem ludzi i energii. Zrozumialam, ze byc moze to jest Twoj sposob na zycie, ze byc moze oddychasz konfliktem, w ktorym zyjesz i byc moze nigdy nie zalezalo Ci na bezkonfliktowych relacjach. Zrozumialam, ze nie jest to niczyja wina. Zrozumialam, ze byc moze jestes szczesliwy w swiecie w ktorym zyjesz i zaakceptowalam to, ze nie jestem tam mile widziana, wiec juz sie tam nie pcham z butami. Zrozumialam, ze starajac sie przypodobac Tobie i spelniac Twoje oczekiwania zatracalam sama siebie i zaniedbywalam moje wlasne wartosci, tym samym krzywdzac tych, ktorych kocham tak samo jak Ciebie. Zrozumialam, ze byc moze nigdy sie niespotkamy sie w tej samej czasoprzestrzeni, bo zyjesz w przeszlosci, wypominasz mi wydarzenia, na ktore nie mialam wplywu, oceniasz za moje decyzje, poglady i sposob zycia, niezauwazajac, ze byles dla mnie przykladem do nasladowania. Niezauwazajac, ze chcialam jedynie uslyszec, ze jestes ze mnie dumny. Stworzyles swoja wlasna armie zolnierzy i zbudowales mur wokol siebie. Ten mur jest dla mnie zbyt wysoki, za trudny do pokonania, dlatego juz sie nie staram. Zrozumialam, ze moze taka jest Twoja wola i uszanowalam ja. Ja juz dawno zamknelam ten rozdzial mojego zycia o ktorym Ty ciagle rozprawiasz i ciesze sie terazniejszoscia, otaczam sie ludzmi, ktorzy mnie akceptuja taka jak jestem, nie oceniaja, wierza we mnie i ciesza sie wraz ze mna z moich malych sukcesow. Zrozumialam, ze nie mam wplywu na Twoje wybory, decyzje i uczucia i juz sie z tym pogodzilam. Nic nie oczekuje, chcialam tylko, zeby wiedzial, ze Cie akceptuje takim jakim jestes, nawet jesli nigdy sie nawzajem nie zrozumiemy Zycze Ci jak najlepiej. Bez podpisu |